Białe ściany, ludzie ubrani w białe fartuchy , pełno
różnorodnej aparatury. Nigdy nie sądziłam że kiedykolwiek będę spędzać aż tyle
czasu w szpitalu, szczególnie w pokoju pod nazwą „izolatka”. Nigdy nie sądziłam
że zostanę kiedyś z tatą sama, zawsze wierzyłam że moi rodzice będą żyć
wiecznie, jednak teraz wiem że to było tylko złudne wyobrażenie o przyszłości.
Mama zmarła jako pierwsza, był to dla mnie ogromny cios, mieszkaliśmy wtedy w
Manchesterze – piękne czasy. Po jej śmierci tato wyłączył się z życia
towarzyskiego, spędzał mnóstwo czasu w pracy. Od śmierci mamy nie rozmawialiśmy
już tak często. Brakowało mu jej, była
jego jedyną miłością. Po pół roku od całego przykrego wydarzenia, tato oznajmił mi ze
przeprowadzamy się do Holmes Chapel – rodzinnego miasta mamy.
– Aubree, kochanie
jedź już do domu, późno jest. Staruszek się uśmiechnął i uścisnął moją dłoń.
– Nie, jeszcze trochę
chce posiedzieć. Uśmiechnęłam się smutno głaskając jego pokłutą przez igły
rękę. Siedzieliśmy tak dłuższy czas przyglądając się sobie nawzajem, dopóki nie
przyszedł lekarz na obchód, który kazał się nam pożegnać. Przytuliłam tatę na do
widzenia i wyszłam z pokoju.
Wiecie jakie to uczucie tracić kogoś bliskiego? To
tak jakby ktoś zabierał ci część ciebie, tak brutalnie bez prawa głosu – tak właśnie
wygląda moje życie. Życie Aubree Moore.
Prolog mi się podoba, lecz na szerszą opinię ode mnie musisz poczekać do pierwszego rozdziału. :) Na pewno będę tu wpadać i dodaję stronę do obserwujących. ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
Always-Worth-Try.blogspot.com
UntilYouLoveAgain.blogspot.com
Śliczny prolog! <3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać 1 rozdziału. :D
ooooo fajnie się zapowiada : )
OdpowiedzUsuńsuper ! juz nie moge sie doczekac rozdzialu!
OdpowiedzUsuńNa razie jest nieźle ;)
OdpowiedzUsuń